Opłata reprograficzna od paru dni rozpala emocje wielu osób za sprawą uczynienia z niej głównego źródła przychodów Funduszu Wsparcia przewidzianego przez projekt ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego.
Niestety, znów przy tej okazji tracimy okazję do lepszej edukacji społecznej w zakresie prawa autorskiego.
Opłata (do tej pory zwana powszechnie opłatą reprograficzną) jest tylko i wyłącznie rekompensatą dla twórców za możliwość swobodnego kopiowania ich utworów na papierze (przez wszystkich) oraz na dowolnych nośnikach przez osoby fizyczne do prywatnego użytku. Wynika to wprost z art. 5 ust. 2 lit. a i b dyrektywy tzw. infosoc 2001/29/WE.
Tymczasem próbuje się ją obecnie przedstawiać (i to w oficjalnych źródłach) jako opłatę “za możliwość niekomercyjnego bezpłatnego korzystania z ich (tj. twórców) dzieł na tych (tj. elektronicznych) urządzeniach“. W innym miejscu (znów “oficjalne” źródło) pada stwierdzenie, że “To dzięki niej możliwe jest w pełni legalne darmowe odtwarzanie dla celów prywatnych, rodzinnych czy towarzyskich muzyki, filmów, książek czy obrazów chronionych prawem autorskim“.
Także w projekcie samej ustawy próbuje się nadać tej opłacie znaczenie opłaty od każdej formy dozwolonego użytku utworów, stwierdzając w projektowanym nowym art. 20 ustawy prawo autorskie, że “Opłacie za dozwolony użytek utworów chronionych lub przedmiotów praw pokrewnych, zwanej dalej „opłatą” podlega wprowadzanie na rynek krajowy: (…)”
Tymczasem ta opłata nie dotyczy każdej formy dozwolonego użytku (ustawa prawo autorskie wymienia w oddziale 3 aż 22 różne formy dozwolonego użytku), lecz dotyczy tylko kopiowania utworów na papierze lub każdym innym nośniku.
Jeśli zatem tylko zapoznajemy się z utworem (czytamy, słuchamy, oglądamy) udostępnionym na rynku – ani nie kopiujemy utworów ani też nie musimy uiszczać żadnej opłaty.
Wspomniana dyrektywa 2001/29/WE wprowadziła – oprócz wspomnianego wyżej dozwolonego użytku osobistego, który podlega rekomensacie dla twórców w formie opłaty reprografcznej – także szereg innych sytuacji, w których możemy całkowicie legalnie kopiować utwory w całości lub części. Jedną z nich jest możliwość tymczasowego zwielokrotniania utworu, jeśli ma ono charakter przejściowy, stanowi integralną i podstawową część procesu technologicznego i którego jedynym celem jest umożliwienie albo transmisji w sieci albo legalnego korzystania z utworu.
Typowymi przykładami zwielokrotniania utworów w ramach ww. wyjątku są:
- tymczasowe skopiowanie utworów w cache przeglądarki związane z przeglądaniem materiałów w Internecie;
- streaming utworów muzycznych lub filmów (w czasie którego następuje tzw. caching czyli krótkotrwałe zapisywanie w pamięci operacyjnej urządzenia w celu przyspieszenia dostępu do utworów).
Ten rodzaj dozwolonego użytku jest uregulowany w ustawie prawo autorskie odrębnie od dozwolonego użytku osobistego (w art. 231) oraz – co najważniejsze – ma charakter nieodpłatny tzn. twórcom nie zostało przyznane prawo do jakiejkolwiek rekompensaty za korzystanie z tymczasowego zwielokrotniania utworów.
Opłata reprograficzna (oraz opłata, która ma być wprowadzona na podstawie ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego) nie ma zatem nic wspólnego z korzystaniem z utworów czy ich odtwarzaniem na urządzeniach elektronicznych tak długo, jak tych utworów nie kopiujemy. Inaczej mówiąc – zapoznawanie się z utworami korzystając tylko ze streamingu lub czytanie książek na czytniku korzystając z zakupionego e-booka – nie wchodzi w żaden sposób w zakres kopiowania w ramach dozwolonego użytku osobistego i nie podlega jakiejkolwiek rekomensacie dla twórców (swoje wynagrodzenie otrzymali już oni od podmiotu, który udostępnia utworu w streamingu lub od wydawcy e-booka).
Oczywiście zarówno dozwolony użytek osobisty jak i tymczasowe zwielokrotnienie utworu – jako wyjątki od zasady monopolu prawno-autorskiego – dotyczą tylko korzystania z utworów zgodnie z prawem. Kopiowanie utworów z egzemplarzy pirackich (a nie nabytych legalnie) nie jest objęte dozwolonym użytkiem osobistym (Trybunał Sprawiedliwości w wyroku z 10 kwietnia 2014 r. w sprawie ACI Adam, C-435/12, pkt 31-37).
Skąd zatem taka narracja zniekształcająca rzeczywistą treść przepisów prawa autorskiego? Zapewne stąd, że przepisy prawa – zarówno dyrektywy jak i prawa polskiego – dotyczące opłaty reprograficznej straciły rację bytu wraz z odejściem od fizycznych nośników jako formy udostępniania utworów. W nowych modelach biznesowych rynku sztuki i kultury użytkownicy zapoznają się z utworem poprzez streaming lub przeglądarkę internetową i często nie mają jakiejkolwiek technicznej możliwości skopiowania utworu.
Jeśli by zatem trzymać się ściśle przepisów prawa, to reforma opłaty reprograficznej – rzeczywiście potrzebna – powinna polegać na obniżeniu wysokości tych opłat, tak, aby były one adekwatne do prawdziwej skali kopiowania utworów w ramach dozwolonego użytku osobistego.