W mojej ocenie najbardziej istotnymi współczesnymi problemami związanymi z umowami są:
- coraz dłuższe i obszerniejsze umowy oraz
- koncentracja na aspektach formalno-prawnych, które przeważają nad postanowieniami regulującymi kwestie kluczowe dla danej transakcji – czyli opisem jej przedmiotu oraz zasadami wykonania konkretnego projektu.
Wynika to z wielu powodów. Jednym z nich jest lawinowo przyrastająca liczba regulacji prawnych wymuszających wpisywanie do umów coraz to nowych postanowień, innym nastawienie stron umowy przede wszystkim na zabezpieczenie się przed niewykonaniem umowy, co sprawia, że koncentrują się one głównie na kwestiach odpowiedzialności czy rozwiązania umowy.
Niezależnie od przyczyn takiego stanu rzeczy, realnie, z roku na rok rośnie liczba stron do przeanalizowania przed zawarciem dowolnej umowy. Powoduje to wydłużenie czasu potrzebnego do zawarcia umowy i zwiększony nakład pracy niezależnie od wartości transakcji objętej umową.
Powtarzalność postanowień umów
Jednocześnie jednak coraz więcej postanowień umownych ma charakter powtarzalny. Dotyczą one tych samych kwestii i mówią mniej więcej to samo, tyle, że używają innych słów. Dobrym przykładem mogą być umowy NDA, które zwykle w 90% są prawie identyczne merytorycznie.
Niestety, używanie za każdym razem innych słów dla opisania tego samego zagadnienia wymusza na wszystkich uczestnikach procesu zawierania umowy poświęcenia swojego czasu na ich analizę i negocjacje. Na dodatek projekty umów często zwyczajnie nie są dobrze napisane i wymagają negocjacji głównie w celu nadania postanowieniom prawidłowej, logicznej treści.
Z jakością tekstów prawniczych, a zwłaszcza umów, nie jest bowiem dobrze. Nie wynika to – wbrew pozorom – z używania specjalistycznego języka, lecz po prostu z braku umiejętności prawidłowego posługiwania się prawniczym językiem.
Brak umiejętności posługiwania się językiem prawniczym w umowach
Niedawno do takich właśnie wniosków doszli autorzy artykułu “Poor Writing, Not Specialized Concepts, Drives Processing Difficulty in Legal Language”. Z badań przeprowadzonych przez jego autorów wynika, że teksty prawnicze (badane były umowy) są trudne w analizie, gdyż prawnicy są zwolennikami technik językowych, które utrudniają rozumienie tekstów. Wśród tych technik szczególnie szkodliwie na proces zrozumienia tekstu wpływa:
- nadużywanie specjalistycznych terminów,
- nadużywanie strony biernej,
- stosowanie złożonej składni,
- stosowanie licznych wtrąceń i odwołań.
W rezultacie otrzymujemy postanowienia umowne, które wymagają najpierw żmudnej analizy, a następnie często długich negocjacji w celu przywrócenia prawidłowego znaczenia tych postanowień, zniekształconego przez nadmiernie złożony język projektu umowy.
Czy LegalTech ocali język prawniczy?
Wielu prawników ma nadzieję, że technologia może im pomóc w tworzeniu lepszych umów. Szczególną nadzieję pokładają w sztucznej inteligencji, która ma generować projekty umów na podstawie treningu wykorzystującego miliony realnie zawartych umów. Eksperymenty są prowadzone, jednak na razie nie doprowadziły one do powstania wdrożonego komercyjnie produktu. Dotychczasowe produkty koncentrują się raczej na wspomaganiu analizy tekstów umów niż na przygotowywaniu takich tekstów.
Być może wynika to z tego, że system generujący umowy na podstawie istniejących umów stworzy umowy co najwyżej nie ustępujące poziomem umowom uwzględnionym w bazie umów wykorzystanych do treningu sztucznej inteligencji. Jeśli zatem poziom istniejących umów nie jest dobry, zastosowanie sztucznej inteligencji pozwoli jedynie szybciej tworzyć tak samo złe umowy jak do tej pory.
Własne wzory umów
Oczywistym pomysłem na rozwiązanie szeregu z wyżej wskazanych problemów jest stworzenie dobrych wzorów umów. I szereg przedsiębiorców takie wzory umów tworzy proponując je swoim kontrahentom.
W praktyce jednak to rozwiązanie nie działa, zwłaszcza, gdy każda ze stron planowanej transakcji ma swój wzór i chce zawrzeć umowę na swoim wzorze.
Jest oczywiste, że we wzorach umów tworzonych przez podmiot, który zazwyczaj występuje w określonej roli kontraktowej, odzwierciedlenie znajdują przede wszystkim jego obawy związane z wykonaniem umowy przez kontrahenta.
Wiele wzorów umów tworzonych przez nabywców lub odbiorców przypomina nieco listę wszystkich możliwych wpadek i niedociągnięć po stronie dostawcy czy wykonawcy. Z kolei, gdy analizujemy wzory umów proponowane przez dostawców lub wykonawców, można czasami odnieść wrażenie, że nie mają oni pojęcia o tym, że ich klienci potrzebują jasnych warunków, co i jak ma być zrealizowane i rozsądnych postanowień dotyczących odpowiedzialności.
Stosowanie wzorów umów przygotowywanych przez jedną ze stron transakcji prowadzi zatem często najpierw do potyczki o to, której strony wzór stosujemy, a następnie do długotrwałej i wyczerpującej wojny na kolejne „redline”.
Ustawowe wzory umów
Może zatem lepszym rozwiązaniem jest rozpowszechnienie jednolitych wzorów umów?
Rozwiązanie jest proste, ale trudne we wdrożeniu. Wzory takie musiałyby być powszechnie akceptowane – co oznacza, że wszystkie lub przynajmniej większość przedsiębiorców i prawników stosowałaby je do zawierania realnych transakcji .
Jednym z możliwych podejść do tego problemu jest ustalanie takich wzorów umów przez ustawodawcę lub upoważnione organy administracji na podstawie ustawowego upoważnienia. Polskie prawo zna takie wzory umów – występowały już w kodeksie zobowiązań z 1933 r., a także w kodeksie cywilnym z roku 1964 r. w okresie gospodarki uspołecznionej.
Art. 384 par. 1 kc przewidywał, że
„Rada Ministrów lub z jej upoważnienia inny naczelny organ administracji państwowej może ustalać ogólne warunki lub wzory umów dla określonej kategorii umów między jednostkami gospodarki uspołecznionej albo między tymi jednostkami a innymi osobami.”
W okresie obowiązywania tego przepisu powstało wiele takich wzorów umów. Przykładowo:
- ogólne warunki umów sprzedaży piwa w obrocie krajowym pomiędzy jednostkami gospodarki uspołecznionej (M. P. z 1967 r. Nr 55, poz. 270)
- ogólne warunki umów pomiędzy jednostkami gospodarki uspołecznionej o wykonanie robót geodezyjnych i kartograficznych (M. P. z 1969 r. Nr 20, poz. 170)
- ogólne warunki umów o roboty budowlane wykonywane na rzecz jednostek gospodarki uspołecznionej przez jednostki gospodarki nie uspołecznionej (M. P. z 1977 r. Nr 18, poz. 102 z późn. zm.).
Tego typu wzory występują także w prawie innych państw – znane są np. prawu niemieckiemu.
Obecnie jednak ustawodawca stosunkowo rzadko wpływa na relacje umowne poprzez ustalanie wzorców umownych. Jego interwencja polega raczej na regulacji zasad zawierania umów, zwłaszcza wtedy, gdy jedna ze stron umowy wymaga szczególnej ochrony (np. konsument), aczkolwiek odnotować trzeba, że ustawodawca europejski chętniej korzysta z takich narzędzi (czego przykładem mogą być standardowe klauzule umowne dotyczące danych osobowych).
Wzory umów społecznościowe
Wzory umów mogą jednak także powstawać jako rodzaj samoregulacji z inicjatywy samych zainteresowanych. W przeszłości zazwyczaj takie wzorce wypracowywane były przez organizacje branżowe, czego najlepszym przykładem są wzory umów FIDIC. Odzwierciedlają one najlepsze praktyki branży projektowej i budowalnej i są stosowane na zasadzie dobrowolności. Ich powszechna akceptacja wymagała jednak czasu i wsparcia instytucjonalnego (w przypadku wzorów FIDIC niewątpliwie takim wsparciem było rozpoczęcie używania tych wzorów przez Bank Światowy).
Innym przykładem mogą być licencje na oprogramowanie open source lub creative commons. Najczęściej stosowane są licencje opracowane przez organizacje popularyzujące ten model dystrybucji oprogramowania (takie jak Free Software Foundation) oraz fundacje zarządzające rozwojem dużych projektów open source (np. Apache lub Mozilla), które regularnie aktualizują te wzorce. W konsekwencji, licencje te cieszą się zaufaniem deweloperów i użytkowników, aczkolwiek trzeba zauważyć, że w ostatnich latach powstaje coraz więcej modyfikacji tych licencji, przez co nadal licencje te wymagają uważnej każdorazowej analizy.
Wzory crowd-sourcingowe
Ostatnie lata przyniosły jednak także tutaj zmianę. W ślad za burzliwym rozwojem komunikacji elektronicznej oraz rozwoju mediów społecznościowych okazało się, że, aby stworzyć rozwiązanie dla zidentyfikowanego problemu nie jest konieczne wykorzystywanie tradycyjnych form współpracy takich stowarzyszenia czy organizacje branżowe. Okazało się, że wystarczą social media i platformy do pracy grupowej. W taki sposób narodziły się wzorce umów crowd-sourcingowe.
oneNDA – crowd-sourcingowy wzór umowy Non-Disclosure Agreement
Najlepszym przykładem takiej inicjatywy jest oneNDA – stworzony przez społeczność wzór umowy Non-Disclosure Agreement.
oneNDA powstał w ramach kampanii społecznej zainicjowanej przez Electrę Japonas. W styczniu 2021 roku Electra Japonas napisała na LinkedIn post, w którym zadała pytanie: co by było, gdybyśmy wszyscy zgodzili się przyjąć jeden, identyczny wzór NDA? Ile czasu byśmy zaoszczędzili?
Ponieważ reakcja na ten wpis była bardzo pozytywna, Electra zaprosiła wszystkich chętnych do włączenia się do takiego projektu i rozpoczęcia pracy nad wzorem standardowego NDA.
oneNDA powstał w ciągu zaledwie 5 miesięcy jako owoc pracy wielu prawników zarówno z działów prawnych jak i kancelarii prawniczych.
Opracowany wzór NDA jest uniwersalny i może być wykorzystany w każdej branży (jedynie dla transakcji M&A powstał potem osobny wzór).
Wzór składa się ze stałej części (zasadnicze warunki NDA) oraz części zmiennej, w którą wpisuje się dane stron oraz wybrane inne informacje takie jak okres obowiązywania poufności, zakres informacji objętych poufnością czy prawo właściwe i jurysdykcja.
Podstawową zasadą stosowania oneNDA jest zobowiązanie się do niewprowadzania jakichkolwiek zmian do części stałej. Celem jest możliwość ograniczenia analizy umowy opartej na wzorze oneNDA tylko do części zmiennej. Jeśli zatem widzimy NDA oznaczoną „oneNDA”, mamy pewność, że kontrahent wprowadził zmiany tylko w części zmiennej.
Jak do tej pory 601 firm i organizacji na całym świecie zadeklarowało stosowanie wzoru oneNDA. Na liście są także dwie firmy z Polski – zachęcam do samodzielnego sprawdzenia, jakie to firmy.
Kolejnym owocem prac tej grupy jest oneDPA – wzór umowy powierzenia przetwarzania danych osobowych oparty na tych samych zasadach co oneNDA.
Wzory umów open source
Crowd-sourcingowe wzory umów takie jak oneNDA mają jednak swoje ograniczenia – opierają się na zaufaniu uczestników obrotu do siebie i zobowiązaniu do niezmieniania wzorca.
Sprawdzają się one dobrze tam, gdzie chodzi o oszczędność czasu i energii na analizę powtarzalnych standardowych kwestii, jednak nie nadają się one zbyt dobrze do sytuacji, gdy umowa wymaga istotnego dostosowania do specyfiki transakcji.
I tu pojawiają się wzory umów w modelu open-source.
Wzór umowy open-source jest wzorem opublikowanym publicznie, przygotowanym w taki sposób, aby wyważał interesy stron i odzwierciedlał najlepsze praktyki w danej branży. Wzór nadaje się do łatwego dostosowania do konkretnej transakcji poprzez dodanie do niego postanowień specyficznych dla danej transakcji i wpisanie parametrów do ogólnych postanowień (np. terminów czy wartości kar umownych).
Celem jest przyspieszenie transakcji – strony zaczynają negocjacje od neutralnego dla każdej ze stron wzorca umownego, który jest im obu znany i dostosowują ten wzór do swoich potrzeb. W ten sposób mogą skoncentrować się na kwestiach dla nich najważniejszych, zamiast tracić czas na cyzelowanie definicji terminów umownych, standardowych oświadczeń stron czy zasad komunikacji.
Przykładem wzorów umowy w modelu open-source są wzory przygotowywane przez Bonterms.
Można dostrzec w koncepcji wzorów umów open source nowoczesne wcielenie wzorów umów takich jak FIDIC – tyle, że nie są one opracowywane przez branżowe organizacje, a przez samorzutnie organizującą się społeczność, a dostęp do nich jest bezpłatny dla wszystkich.
Standaryzacja w świecie umów
W ramach tego artykułu, który już i tak jest dość długi, omówiłem wyłącznie rozwój standaryzacji umów w zakresie ich treści. Jednak warto wiedzieć, że jest to jedynie jeden z nurtów standaryzacji dotyczącej umów. Na całym świecie trwają prace dotyczące także standaryzacji umów w innym zakresie:
- standaryzacji metadanych używanych w umowach i generalnie usługach prawnych (np. Sali Alliance czy noslegal)
- standaryzacja procesów tworzenia i zawierania umów (reprezentacja warunków umów w postaci ustrukturyzowanych danych, tak, aby mogły być przetwarzane automatycznie) – np. Stanford Computable Contracts Initiative.
Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej na temat projektów standaryzacyjnych, to ich katalog znajduje się tutaj: Legal Standards Monitor.